przeszło chyba neizauważone, ale Ludwiczuk nie jest już prezesem PZKosz!
Ludwiczuk nie schce się schować
Skompromitowany Roman Ludwiczuk nadal działa w siedzibie PZKosz przy ulicy Ciołka w Warszawie i udaje, że... nic się nie stało.
Ludwiczuk nie jest już prezesem związku, co potwierdziło Ministerstwo Sportu i Turystyki (o sprawie pisaliśmy wcześniej). Ale nie oznacza to, że Ludwiczuk z dnia na dzień odsunie się na boczny tor. Wręcz przeciwnie - dzisiaj (11 grudnia) w Łodzi zamierza pełnić rolę gospodarza losowania grup mistrzostw Europy koszykarek.
Senatorowi z Wałbrzycha jedna kompromitacja to najwyraźniej za mało. W zeszłym tygodniu media w całym kraju obiegło nagranie, w którym w wulgarnych słowach próbuje przeciągnąć na swoją stronę politycznego adwersarza. O tym, czy była to korupcja musi rozstrzygnąć jeszcze prokuratura. Jednak swój niepowtarzalny styl bycia i wypowiedzi Ludwiczuk zachowuje nadal, choćby w rozmowach z ludźmi pracującymi w koszykarskiej centrali. Niektórym z nich obiecuje, że... rozprawi się z nimi po wyborach. Afera przycichła, a Ludwiczuk po prostu stwierdził, że może w PZKosz działać w najlepsze. Nie obchodzi go, że ministerstwo nie dało wiary jego wyjaśnieniom przyznając, że po zakończeniu trwającej do 6 listopada kadencji członkowie zarządu i prezes Ludwiczuk nie są władzami PZKosz.
Bohater "afery wałbrzyskiej" jeszcze nie ogłosił, czy 29 stycznia będzie kandydował w wyborach, ale ma taki plan i nawet zakłada, że wygra. Co więcej - są ludzie gotowi mu w tym pomagać. Nieformalnie szefem kampanii wyborczej Ludwiczuka został Janusz Wierzbowski, w ubiegłym roku zmuszony do ustąpienia ze stanowiska prezesa PLK z powodu rażącej nieskuteczności. Nie ma co się dziwić, że niektórzy ludzie zrobią wiele, by ratować Ludwiczuka. Jego odejście z PZKosz będzie oznaczało także brak miejsca w koszykówce dla nich samych.
Nawet jeśli Ludwiczukowi powinie się noga w wyborach, to może pozostać na czele komitetu organizacyjnego EuroBasketu Kobiet 2011, którego jest przewodniczącym. Będzie to zgodne z prawem, ale jaki wizerunek będzie miała ta impreza, jeśli kilka tygodni przed jej rozpoczęciem szef komitetu organizacyjnego rozpocznie sądowe zmagania z zarzutami korupcyjnymi? Odpowiedź wydaje się prosta. Tymczasem niezrażony Ludwiczuk w Łodzi weźmie udział w ceremonii losowania grup. Wśród zaproszonych gości nie będzie najprawdopodobniej nikogo z Ministerstwa Sportu i Turystyki, co wielu obserwatorów odczytuje jako bojkot. - Nie doszukiwałbym się w tym żadnych podtekstów. Minister Adam Giersz przebywa w Gdańsku, wiceministrowie też raczej nie wybierają się do Łodzi - tłumaczy Jakub Kwiatkowski, rzecznik prasowy ministerstwa.
Dotychczas jako jeden ze swoich największych atutów Ludwiczuk wymieniał polityczne wpływy, a szczególnie możliwość wywalczenia pomocy w trudnych sprawach u Grzegorza Schetyny. - Marszałek Sejmu w prywatnej rozmowie przyznał, że Ludwiczuk na nic już nie może liczyć. I najlepiej byłoby, gdyby się gdzieś schował - mówi nasz informator.
www.sports.pla tutaj link do wspomnianego w artykule tekstu o końcu Ludwiczuka:
http://www.sports.pl/Koszykowka/Kosz-By ... 1,297.html_________________
będzie jeszcze niemało wstydu w związku z nim, coś mi się wydaje...