Postautor: Greebo » 23 listopada 2012, 11:22
Poniższy post prawdę mówiąc bardziej nadaje się na błoga niż na forum, ale ze takowego nie powadze i prowadzić nie zamierzam wrzucam to co napisałem tutaj – może komuś się będzie to dobrze czytać.
---------------------------------------------------
Podawanie a sprawa Polska
Zacznę od kapkowania. Wiem, że to forum koszykarskie a nie piłkarskie, i że spory odsetek wśród użytkowników to przedstawicielki płci pięknej, spodziewam się jednak, że większość czytających wie, w czym rzecz. Dla niewtajemniczonych – kapkowanie to podbijanie piłki tym, czym jest to dozwolone w futbolu (czyli praktycznie wszystkim poza rękami) tak aby piłka jak najdłużej nie dotknęła ziemi. Samo w sobie nie stanowi jakiejś specjalnej wartości w normalnej grze ale opanowanie tej sztuki bywało bardzo przydatne choćby po to, by nie stać na bramce (praktycznie nikt tego nie lubił) – gdy nie było ochotników na to stanowisko, wykonywało się konkurs kapkowania i osoba z najmniejszą liczba podbić przeklinała swój los (czy tez raczej swój brak umiejętności).
Nauka kapkowanie nie różniła się specjalnie od próby opanowania każdej innej umiejętności: początki bywały trudne, (choć oczywiście zdarzały się osoby które miały to w genach), piłka za cholerę nie chciała słuchać człowieka, podejścia kończyły się gora na kilku odbiciach. Z czasem sytuacja zaczynała ulęgać znaczącej poprawie. Udało się dojść do 10 odbić, potem 20 itd... Nie powiem bym doszedł w tej zabawie do jakiejś perfekcji, ale jednak umiałem kapkować wystarczająco dobrze by zawsze znalazł się ktoś słabszy – bywały osoby – jak to w życiu bywa – dla których wyczynem było i 5 odbić, przy czym to ostatnie z reguły następowało po długiej pogoni za spadającą z wysoka po podbiciu nr 4 piłką.
Ale poza praktycznym wówczas zyskiem płynącym z kapkowania (czyli możliwością grania „w polu”) dawało ono jeszcze dodatkową wartość: uczyło panowania nad piłka, która z czasem przestawała żyć własnym życiem a zaczynała wykonywać polecenia podbijającego. A to znacznie ułatwiło potem i normalną gre: jak ktoś nie potrafił podbijać w miarę swobodnie to raczej nie należało się spodziewać by potrafił dobrze piłkę przyjmować czy też celnie ja odgrywać (oczywiście zależność odwrotna nie zachodziła – to ze ktoś sprawnie podbijał piłkę nie znaczyło, że to drugi Messi – lub raczej w tamtych czasach – drugi Maradona)
Jaki morał płynie z tego oderwanego od koszykówki wstępu? Ona taki że:
a) trening czyni mistrza
b) by moc myśleć o większych sprawach trzeba najpierw opanować podstawy
Tak jest w piłce nożnej, tak jest w siatkówce, tak jest w innych dyscyplinach, tak jest – w praktycznie a każdej dziedzinie życia. Trudno pisać wiersze gdy się nie zna liter, trudno biegać gdy się nie umie chodzić.. Banał..
W koszykówce taką podstawa (poza ogólną sprawnością fizyczną) powinno być panowanie nad piłką. Kozłowanie, rzucanie do kosza a na samym początku łapanie piłki i podawanie jej partnerom z drużyny. Bo o ile mogę sobie wyobrazić zawodniczkę czy zawodnika który słabo rzuca czy kozłuję a jednak jest przydatny dla zespołu nawet na wysokim poziomie, o tyle brak umiejętności dobrego podawania piłki jest już dla mnie grzechem ciężkim – u rozgrywających wręcz dyskwalifikującym. I nie chodzi tu o jakieś popisywanie się bajkowymi asystami, o jakieś podania bez patrzenia itd.. Chodzi o zwykłe podawanie piłek na obwodzie, o zagrywanie ich do pod kosz, o odgrywanie stamtąd na obwód.. Tyle tylko ze ma to być właśnie podanie, zagranie, odegranie a nie rzucenie piłki mniej więcej tam gdzie znajduje się koleżanka.
Jaka jest różnicą miedzy jednym a drugim? Na pierwszy rzut oka nie wielka – o ile tylko partnerka piłkę opanuje - akcja toczy się dalej. W meczach ze słabo broniącym przeciwnikiem nie stanowi to istotnego projektu. Gorzej gdy dochodzi się poziomu w którym rywal wie o co chodzi w tej zabawie, gdy potrafi wykorzystać choćby i drobne potknięcia. Wtedy już różnica miedzy podaniem piłki a rzuceniem jej rośnie gwałtownie bo natychmiast odbija się na wyniku. Im mniej dokładne i staranne podanie, tym większe problemy partnerki z jej opanowaniem. A im większe problemy z opanowaniem piłki – tym więcej straconych ułamków sekund, a co za tym idzie tym więcej czasu dla rywalek na właściwe dojście w obronie. A to oznacza spowolnienie – a często wręcz zatrzymanie akcji i konieczność jej konstruowania od nowa.
Kwestia umiejętnego podawania piłki (a także jej łapania – z tym tez bywają problemy) jest kluczowa zwłaszcza wówczas, gdy rywal broni strefą. Jak wiadomo jest to broń słabych (albo słabszych w danym dniu), gdyż jej skuteczność wynika w dużej mierze nie z własnych umiejętność a z braku takowych u rywala. Inaczej mówiąc jest to liczenie na to że rywal ma braki techniczne (czyli właśnie pojawia się kwesta podań), taktyczne (brak ustawionych zagrywek), jest jeszcze mało zgrany bądź tez – w ostateczności – nie dysponuje dobrym rzutem z dystansu (albo dysponuje a akurat nie ma tzw „dnia”). Jeżeli rywal ma odpowiednie umiejętności to jest w stanie rozbić każda obronne strefowa bez większych problemowa – ale do tego niezbędne jest właśnie dobre operowanie piłką przez absolutnie wszystkie zawodniczki będące akurat na parkiecie. Tu mniej jest ważne co potrafi najlepsza z nich – bardzie liczy się to czy nie ma słabego ogniwa. Podania powinny następować błyskawicznie, a do tego niezbędne jest to by:
a) podająca potrafiła zagrywała do koleżanki piłkę równie precyzyjnie (i to regularnie, nie może być tak ze raz piłka leci na wysokości kolan a drugi raz trzeba po nia skakać) co szybo.
b) Przyjmująca miała takie umiejętności ze widząc do niej dobrze zaadresowana piłkę nie musiała się skupiać na tym jak ją złapać a już mogła spoglądać gdzie ma ją odegrać.
To wszystko jak na dłoni było widać w środę, w meczu ze Spartakiem, zwłaszcza, gdy w pamięci był spotkania takie jak choćby z Gyorem czy Polkowicami. Po raz pierwszy w tym sezonie dysponowaliśmy na parkiecie długimi momentami składem, w którym większość zawodniczek „czuła” piłkę. Dzięki temu (a także dziki dużo większej niż wcześniej ruchliwości) miło było oglądać jak piłka krąży miedzy Kryśką, Anke, Alana i Tiną. Problem pojawiał się wówczas gdy na parkiecie były równocześnie dwie panie z grupy: Dora, Zurowska i – zwłaszcza Krężel. (jak była na palcu tylko jedna z nich to dawało się to „ukryć”) Akcje od razu zwalniały, spadała ich płynność i gwałtownie rosło zagrożenie stratami. Jestem świecie przekonany ze gdyby nie pozyskanie Alany, i gdyby nie kontuzja Pauli to strefa Spartaka by nas zmasakrowała. Tak, tylko od czasu do czasu raniła.
Niestety słabość wymienionych przeze mnie Polek w tym zakresie to nie jest odstępstwo od krajowej normy. One i tak relatywnie dużo potrawa na tle większości swoich koleżanek. Większość naszych zawodniczek piłka niestety „parzy”. Nie mogę im często odmówić ambicji, potrafią mocno walczyć o zbiorki, niektóre przyzwoicie bronią, kilka dysponuje przyzwoitym czy nawet dobrym rzutem… ale juz z panowaniem nad piłką SA ogromne problemy. Z tych Polek które obecnie grają w kraju dobrze mi się oglada (jeśli chodzi o ten element gry) chyba tylko Age Szott, choć i tak brakuje mi kogoś takiego jak Kryska Lara.
Te braki wychodzą często dopiero na poziomie finałów ME czy euroligowym. Często wtedy okazuje się ze zawodniczka która w lidze radzi sobie całkiem całkiem nagle „zapomina” na czym ta gra polega. Te dolegliwość często zrzuca się na kwestie psychiki: tzw brak własnej wartości. Owszem, pewnie zdarzają się koszykarki w wypadku których jest to prawda. Czesciej jednak sytuacja jest odwrotna: to ze zawodniczka gra wówczas słabiej nie wynika z tego ze nie zna własnej wartości, tylko właśnie dlatego ze jest jej (choćby podświadomie) w pełni świadoma tedy wychodzą wszystkie nie dostatki w wyszkoleniu, kazdy drobny blad kosztuje zdecydowanie więcej, stad się biorą straty, stad się biorą w dużej mierze faule..
Wystarczy tych rozważąn. Mam nadzieje ze kiedyś jednak doczekam się w naszym kraju takiej drugiej Kryski.. i to nie musi być Lara, wystarczyłaby mi w zupełności Ouvina.
-------------------
Jak już wcześniej napisałem – dobrze podawać powinna każda szanująca się koszykarka. Ale jest tez jedna pozycja, na której ta umiejętność jest kluczowa. Chodzi oczywiście o rozgrywające (czy tam panie grające na pozycji nr 1). Do tego tematu postaram się powrócić wkrótce
... tysiące przejechanych kilometrów ... setki przegadanych godzin .. dziesiątki odwiedzonych miast, stadionów i hal ... jedna trójkolorowa pasja ...